Czechy faktycznie potrafią zaskakiwać. Przed wyjazdem poszukując ciekawostek odnalazłam kolejną - raptem 6km od naszego miejsca noclegu, a mianowicie bar w lesie ...... w sumie nic niezwykłego, ale zaintrygowała mnie informacja , że bar jest całkowicie samoobsługowy.
Na szczęście pogoda się poprawia, po deszczu nie ma śladu, a nawet słoneczko zaczyna na nowo śmiać się do nas......Podjeżdżamy na ostatni parking w lesie, a dalej już na piechotkę około 2km do celu. Na wejściu jest drzewo z zawieszonymi kijkami trekkingowymi, a nawet parasol, za 10koron można je sobie wypożyczyć na drogę ....... a szlak umilają rzeźby grzybów, twarzy, ścieżka zdrowia, zajączek.........
Bar otworzył 3 lata temu emerytowany górnik - Pan Vaclav.
Pan Vaclav wywiesił cennik i skarbonkę na pieniądze oraz puszkę z drobnymi, by można było sobie samemu wydać resztę. Dotąd nie zbankrutował. - Często turyści pochodzą po barze, pooglądają i odchodzą, bo nie wierzą, że mogą się sami obsłużyć, że nikt nie pilnuje, czy zapłacą. Nie ma kamer, a skarbonka jest faktycznie pełna.
Z ciekawych informacji jakie wyczytałam :
"Gdy go otwierał, mówił w czeskiej prasie, że wierzy w ludzką uczciwość. I się nie przeliczył. Turyści, nawet jeśli nie mają przy sobie pieniędzy, to przelewają należność na konto bankowe (o podanie numeru prosili na pozostawianych karteczkach). Albo zostawiają takie wiadomości: "Pięć piw. Zapłacę jutro. Nie mam drobnych". A piwo kosztuje tu tylko 15 koron (czyli nieco ponad 2 zł).
Pomysł na Leśny Bar przyszedł do głowy inżyniera Pavlicka , gdy jako pracownik Lasów Czeskiej Republiki budował przy szlakach turystycznych drewniane wiaty odpoczynkowe. Instruktorzy nordic walking z okolic namawiali go, by przygotować przy nich także drewniane korytka, do których skierowałoby się wodę z potoków, bo moczenie przedramion w zimnej wodzie jest bardzo korzystne dla zdrowia piechurów.
Pewnego razu podczas pracy wrzuciłem do korytka kilka napojów, żeby je ochłodzić, i zostawiłem je na noc. Ktoś mi je wypił, ale zostawił drobne pieniądze - wspomina. Zostawiał z czasem coraz więcej napojów, z czego korzystało coraz więcej turystów zostawiających obok korytek należne pieniądze. A także prośby na kartkach, co jeszcze warto by dla nich przyszykować.
...
Znajomi radzili mu zainstalowanie w barze kamery internetowej, ale na ich pomysły nie przystał. - Mój Leśny Bar straciłby klimat. To ja wolę stracić parę koron - skwitował.
Sława Leśnego Baru rozeszła się już nie tylko po Jesenikach. W internecie piszą o nim nawet w australijskim Brisbane. Vaclavowi Pavlickowi poradzono więc, by pomysł Leśnego Baru opatentować, by nikt go nie skopiował. Ale nieco ponadpięćdziesięcioletni leśnik, pokonujący dziennie po dwa, trzy razy 1,5 km z wioski Horni Lipova do baru pod górą Smrk te sugestie odrzucił: - Drugi taki wariat się tak od razu nie znajdzie..."
Zaopatrzenie na miejscu faktycznie niczego sobie : piwo i inne napoje chłodzą się w specjalnych beczkach przez które przepływa górski potok. jest kawa, herbata i kuchenka elektryczna. Cały czas plonie ogień w kominku i na ognisku na których można upiec sobie kiełbaski (czekają w specjalnie chłodzonym pojemniku razem z chlebkiem) .........
Mimo niepewnej pogody - na miejscu zastajemy niezły tłumek, a w drodze minęliśmy chyba z 50 osób - ruch więc w interesie jest całkiem spory ....... ten wspaniały czeski eksperyment pokazuje , że nadal warto mieć wiarę w ludzi :-)