Późnym wieczorem dopływamy do Herceg-Novi. Parkujemy przy nabrzeżu - naprzeciwko restauracji portowej (prawie przed drzwiach wejściowych - zastanawialiśmy się, czy kelner nam kartę przyniesie )....
To pierwsza miejscowość z jaką mieliśmy styczność po przekroczeniu granicy Czarnogóry. Kilka dni temu "wzięliśmy" stare miasto od góry, teraz niejako od dołu (od strony portu), bo na starówkę musieliśmy się wspiąć po stromych schodach. Urocze place, koncerty niemal w każdym zaułku - nic nie ubyło z atmosfery tego miasta ...... postanowiliśmy sprawdzić jeszcze promenadę i okolicę.....
I tu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - czar prysnął .....
Komercja, chińszczyzna, głośna muzyka ....... i smród
tak ..... brak toalet przy takiej ilości turystów robi swoje .....
Trzeba było tu nie wracać i zachować tylko te miłe wspomnienia .......