Z Gliwic ruszamy wcześnie rano, aby przed obiadokolacją zakosztować jeszcze tatrzańskich szlaków . Kiry powitały nas obłędną aurą : bielusieńko, śnieg nawet na drodze dojazdowej, choiny uginające się pod ciężarem śniegu – bajkowy świat . Część rodziny, która dotarła kolejnego dnia nie chciała nam uwierzyć, że było tak cudnie, w nocy przyszło bowiem drastyczne ocieplenie, które niemal w momencie zmieniło aurę na wiosenną.
Oto nasz pensjonat i sama miejscowość z uroczym małym kościółkiem – Kaplicą Matki Bożej Gietrzwałdzkiej (nie miałam pojęcia, że taka jest) . W kaplicy mieści się zaledwie kilkadziesiąt osób, ale jak się okazuje nie ma potrzeby więcej …..
Willa Maria w której spędziliśmy święta położona jest zaledwie 20 metrów od granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, 900m od wylotu Doliny Kościeliskiej, a na miejscu są też tory i strzelnice biatlonowe oraz ujeżdżalnia koni .
Żadnych luksusów, ale ważni sa ludzie :-)