Pogoda tym razem niesamowita. W Zakopanym pada a my wychodzimy ponad chmury - takich widoków nie zapomina sie do konca życia !!!
Zreszta zdjęcia w tym wypadku mówią same za siebie :-)))
1. KOPA KONDRACKA
Rano busem do Kuźnic, jest dośc ciepło ale mglisto. Miłe rozczarowanie - schronisko na Hali Kondratowej jest czynne, choć pisało, ze nie jest. Decydujemy się na wejście od strony Przełęczy pod Kopą. Im bliżej celu, tym bardziej rozrzedzone są chmury. I nagle, stało się - nad nami niebieskie niebo, gorące słońce. Odsłaniają się kolejne szczyty, takie piękne, ośnieżone. Idziemy wyżej, na Kopę Kondracką. coraz piekniejsze widoki - czujemy się jak w raju. Najchętniej zostalibyśmy tam na zawsze. Niestety czas nagli. Za dwie godziny będzie ciemno. W Zakopanym okazało się, ze cały dzień było paskudnie i padało
2. KOŚCIELEC
Pogoda niezmiennie nieciekawa, ale gdy docieramy do Kuźnic pokazuje się słońce. Na hali Gąsienicowej mnóstwo ludzi, decydujemy się na Kościelec. Dopiero na przełęczy Kar zakładamy raczki - śniegu jest niewiele. Słońce grzeje, ale skały są zalodzone, ale udaje się dotrzeć na szczyt. Tam spotykamy znajomych ze studiów (nietypowe miejsce). Ubieramy wszyscy raki i w radosnym nastroju schodzimy. trzeba uważać, ale nie jest tak źle. Chwila przerwy w schronisku i idziemy dalej. Ostatnie pół godziny schodzimy w całkowitej ciemności z latarkami.
3. DOLINA ROZTOKI --> DOLINA PIECIU STAWÓW --> ŚWISTOWA CZUBA (1763) --> MORSKIE OKO
Kolejny dzień wspaniałej pogody. Gorąco, znakomita widoczność. I tu nagle zaskoczenie - okropnie oblodzona droga z doliny Roztoki do schroniska. Kaźdy krok męczył, ale pogoda i widoki rekompensowały wysiłek. Przerwa w schronisku na najlepszej szarlotce i decyzja - idziemy do Morskiego Oka przez Świstówkę - tego szlaku jeszcze nie znamy. Małe raczki się przydają - na duże nie ma warunków.
4. KASPROWY WIERCH (na piechotę)
Niestety, tego dnia widoczności brak. Początkowo nie wyglądało na to, ze coś się w tej kwestii zmieni, ale gdy dochodziliśmy do Kasprowego zaczęły zbierać się gęste chmury, a następnie sypać śnieg. coraz gorsza była widoczność więc nie zdecydowaliśmy się przejśc do Przełęczy pod Kopą, tylko na zejście tym samym szlakiem i wcześniejszy powrót do Nowego Sącza