3 w nocy pobudka....., w zasadzie to już nie mogę spac od 2 - taka jestem podniecona tym wyjazdem - w końcu Kapadocja to jedno z miejsc na liście moich marzeń.....4 rano - autobus ma po nas podjechać, a tu cisza........morza szum......dzwonimy do biura - na szczęście niepotrzebnie się niepokoimy, za pół godziny jesteśmy juz w autobusie.......
Jedziemy kawałek autostrada wzdłuż wybrzeża zbierając jeszcze ludzi z 2 hoteli po drodze, a następnie odbijamy w prawo w kierunku Konyi. Ja oczywiście spac nie mogę, autobus to nie jest miejsce w którym jestem w stanie to robic;-((
Za to oglądam sobie po drodze widoki......góry Taurus przez które przejeżdżamy sa tak niesamowite, ze nie mogę się nacieszyć. wyglądają jak poukładane z białych klocków - skały po prostu tworzą tu niesamowite kształty......ach ruszyć w te góry. Niestety pozostaje mi "polizać" je przez szybkę.
Pierwszy postój na śniadanie mamy zaraz za miastem Konya - zimno jest potwornie.....miasto nie robi dobrego wrażenia - przemysłówka, potworne zadymienie, w tle strasznie suche góry, zero zieleni.......